STEFAN WYSZYŃSKI

Stefan Wyszyński urodził się 3 sierpnia 1901 o godzinie 3:00 we wsi Zuzela nad Bugiem, położonej na pograniczu Mazowsza i Podlasia w ówczesnym zaborze rosyjskim jako syn miejscowego organisty Stanisława i Julianny z domu Karp i jeszcze tego samego dnia został ochrzczony przez proboszcza parafii Przemienienia Pańskiego, Antoniego Lipowskiego. Był drugim z sześciorga dzieci swoich rodziców, którzy zaprowadzali w rodzinnym domu przyszłego prymasa atmosferę pobożności i patriotyzmu, a jako najważniejsze odczucia i wspomnienia z domu rodzinnego wymieniał kult maryjny, zaufanie i szacunek do ojca oraz czułość wobec matki. Wśród wpajanych przez rodziców wartości nie zabrakło również poszanowania dla ludzkiej pracy, chleba, ziarna i zboża, do czego późniejszy kardynał chętnie wracał w swoich kazaniach wspominając także, że sama nazwa „zboże” oznacza pochodzenie od Boga. Stanisław Wyszyński potajemnie uczył dzieci polskiej historii i geografii zakazanych w rosyjskiej szkole powszechnej.

Gdy mały Stefan miał dziewięć lat, rodzina przeprowadziła się do pobliskiego Andrzejewa, w którym młodzi Wyszyńscy uczęszczali do szkoły podstawowej – nauka ta nie trwała jednak długo, ponieważ chłopiec buntował się przeciw nauczaniu po rosyjsku, ponadto sytuacji nie ułatwiał surowy nauczyciel, który często wymierzał mu kary za różne przewinienia, najczęściej było to klęczenie w kącie bez obiadu. Któregoś dnia w takiej sytuacji zastała go siostra, która przyszła zawiadomić brata o obiedzie, nauczyciel jednak zabronił mu się ruszać i nie pozwolił iść do domu. Stefan widząc siostrę przestraszył się, że przyszła zawiadomić go o śmierci ciężko chorej matki. Wówczas chłopiec wstał i odważnie oznajmił, że nie podoba mu się taka nauka. Nauczyciel odpowiedział więc, żeby więcej do szkoły nie przychodził i tak też się stało – dziewięcioletni Stefan odparł, że nie przyjdzie i faktycznie był to jest ostatni dzień w szkole. W związku z tym zatrudniono korepetytora, u którego mógłby pobierać dalsze nauki. Niestety już w październiku 1910 roku rodzinę Wyszyńskich dotknęła tragedia – w wieku zaledwie 33 lat zmarła Julianna Wyszyńska, co mocno wpłynęło na życie przyszłego duchownego – kształtowana od dziecka wiara i kult maryjny pogłębiły się kiedy chłopiec przeniósł swoją miłość z matki rodzoną na Matkę Bożą „która nie umiera”. Jak mawiał: „A w domu nad moim łóżkiem wisiały dwa obrazy: Matki Bożej Częstochowskiej i Matki Bożej Ostrobramskiej. I chociaż w onym czasie do modlitwy skłonny nie byłem, zawsze cierpiąc na kolana, zwłaszcza w czasie wieczornego różańca, jaki był zwyczajem naszego domu, to jednak po obudzeniu się długo przyglądałem się tej Czarnej Pani i tej Białej. Zastanawiało mnie tylko jedno, dlaczego jedna jest czarna a druga – biała. To są najbardziej odległe wspomnienia z mojej przeszłości.” Również matka na łożu śmierci zachęcała syna do wstąpienia na ścieżkę życia kapłańskiego dając mu do zrozumienia, że jej wolą jest aby został księdzem – wyraziła ją w tajemniczo brzmiących słowach „Stefan – ubieraj się… Ubieraj się, ale nie tak się ubieraj, inaczej się ubieraj.”. W maju 1911 przystąpił do pierwszej komunii świętej, a w 1913 przyjął sakrament bierzmowania.

Dwa lata później jedenastoletni Stefan Wyszyński kontynuował swoją edukację podejmując naukę w prywatnym gimnazjum męskim Wojciecha Górskiego w Warszawie, mieszkając u rodziny swojej matki na Mariensztacie. W latach szkolnych nie poświęcał zbyt wiele czasu na naukę, w szczególności matematyki, za którą nie przepadał. Po spędzonych w Andrzejewie wakacjach 1915 roku nie mógł już wrócić do Warszawy z powodu rosyjsko-niemieckiego frontu, uczył się więc w Męskiej Szkole Handlowej w Łomży. Zarówno w Warszawie jak i w Łomży był członkiem tajnego wówczas harcerstwa, krzewiącego wartości patriotyczne i niepodległościowe. Jesienią 1917 roku rozpoczął naukę w Liceum im. Piusa X we Włocławku, będącym niższym seminarium duchowym. W latach 1920-1924 był klerykiem Wyższego Seminarium Duchownego we Włocławku, po którego ukończeniu przyjął święcenia subdiakonatu 15 marca 1924 i diakonatu 5 kwietnia tego samego roku. Zły stan zdrowia opóźnił nieco święcenia kapłańskie, które przyjął nie z kolegami w czerwcu, a sam 3 sierpnia, w dniu swoich 23. urodzin we włocławskiej bazylice katedralnej, z kolei mszę świętą prymicyjną odprawił 5 sierpnia na Jasnej Górze uzasadniając to słowami „Pojechałem z prymicją na Jasną Górę, aby mieć Matkę… Matkę, która już będzie zawsze”.